niedziela, 22 maja 2016

WAKACJE ZYCIA part 1.

Nic tak nie doceniasz , jak  to,na co samemu zapracujesz...
Gdyby ktos powiedzial mi 10 lat temu,ze odwiedze  Afryke, nie uwierzylabym..
I oto jestem,od tygodnia,w poludniowej Afryce,a dokladnie w Zimbabwe :) sama podroz byla inna niz poprzednie,przygotowania to nie tylko spakowanie walizki i zabookowanie biletow.Tym razem to takze odwiedzanie wiele stron,w celu sprawdzenia warunkow pogodowych,zdrowotnych,gdzie szukac pomocy,na co trzeba sie zaszczepic,co zwiedzic,co wolno,a czego nie,wyliczeniu kosztow.Pelne przygotowanie zaczely sie dwa miesiace przed wyjazdem.

           W pierwszej kolejnosci szczepienia,pomimo ze nie straszne mi igly,
zastrzyki to nie moje hobby. W czasie rozmowy z pielegniarka/lekarzem,musialam zaznaczyc gdzie dokladnie jade i na jaki okres,jak bede podrozowac(samolotem,autem,z/bez  przesiadki).Niektorzy ze sluzby zdrowia sa zaznajomieni z aktualnymi wymaganiami,inni musza dokladnie sprawdzic(podstawowe informacje mozna znalezc na stronach internerowych sluzby zdrowia,u nas w PL,na  str,szpitali chorob tropikalnych,w UK na str.NHS,lub typowo o podrozach do krajow tropikalnych).Jako ze planowalam leciec do Zimbabwe z przesiadka w Kenii,(ktora trwala ok 3h) musialam otrzymac w sumie 6 zastrzykow,oczywiscie w pewnym odstepie czasu.Jako ze przygotowywalam sie do wyjazdu z UK,wiekszosc szczepien mialam za darmo(m.in.na dur brzuszny i zapalenie watroby typ A), zaplacic musialam za szczepienie na zapalenia watraby typu B.(aktualna cena to 90£,trzy zastrzyki w odstepie czasu),dodatkowa oplata byly tabletki przeciw malarii (na okres miesiaca to koszt ok 45£) trzeba brac je codziennie,mozna je dostac w aptece bez recepty(UK,w PL z wlasnych badan wiem,ze wszystkie szczepienia sa platne).
Dodatkowa ochrona przeciw komarom,moga byc specjalistyczne spray`e,
opaski na nadgarstki,wklady do gniazdek w mieszkaniach.
Jako ze nasze europejskie organizmy nie sa przystosowane/przygotowane,najwazniejsze sa tabletki!
  Dodatkowo moge dodac,ze kolejnymi waznymi szczepieniami sa: przeciw zoltej febrze i cholerze,ale to zalezy od kraju gdzie sie wybieramy/przesiadamy.Ja tych szczepien nie otrzymalam,gdyz w Zimbabwe nie ma ryzyka na zolta febre,ale w Kenii owszem,jako ze przebywalam tam mniej niz 12h,wiec nie musialam.Jesli chodzi o cholere,mogalam otrzymac,ale nie zrobilam tego,przestrzegam za to scislych zasad,zeby pic tylko i wylacznie gotowana wode,ostatecznie z butelek.

     Druga sprawa,juz bardziej wszystkim znana,to warunki podrozy.Jak wiemy,musialam sprawdzic dozwolona wage bagazu,odprawionego i podrecznego,co mozna/nie mozna, dojazd do lotniska, jak wyglada odprawa.Poniewaz nigdy nie lecialam tak daleko,tymi liniami,i z tego lotniska, wszystko bylo dla mnie nowe,inny kraj,inne warunki itp. Jakos z wszystkim sie ogarnelam,ja + wielka walizka i plecak ;)
       Bylam zmuszona dojechac sama na lotniska,choc wiele mozliwosci,nie chcac wydawac za duzo pieniedzy,wybralam takie a nie inne wyjscie, Jako ze mieszkam w malej miejscowosci,musialam wyjechac  duzo wczesniej.Najpierw pociagiem do London St Pancras,potem metrem bezposrednio pod lotnisko, Nie tracac czasu skierowalam sie do punktu odpraw, najpierw do maszyny/komputera,gdzie po wpisaniu swoich danych moglam wydrukowac odprawe.Nastepnie z gotowych paszportem i odprawa ,udalam sie do jedego z stanowisk z zywa osoba :) Pan sprawdzil moj paszport,odprawe,wage bagazu.(jako ze  mialam tylko jedna walizke,dozwolone sa dwie,pan przymknal oko na lekka `nadwage`).Lzejsza o wielka walizke, chcac miec wszystko za soba,poszlam do odprawy podrecznej (wpierw sprawdzajac caly plecak jeszcze raz,zeby nie miec niespodzianek).
  Kladac plecak,i osobiste rzeczy na tasmie,upewnilam sie ze wszystko zrobilam jak nalezy,przeszlam przez bramke.Wszystko bylo w porzadku,wzielam swoje rzeczy,i majac jeszcze sporo czasu przed soba,pospacerowalam po sklepikach lotniska,odkrywajac to i owo.Co jakis czas zerkajac na ekran,czy ukazal sie nr bramki przy moim locie,chcac zajac jakos czas,zatrzymalam sie w ulubionej kawiarni-COSTA (tak przy okazji  z przemila obsluga).Korzystajac z wolnego czasu,wypilam kawe,porozmawialam przez Whatsapp z bliskimi.ponad godzine przed planowanym odlotem,na ekranie ukazala sie wyczekiwana informacja.Udalam sie pod wskazana bramke,bedac zmuszona poczekac jeszcze jakis czas,poczytalam ksiazke.W koncu nastapila wyczekiwana chwila i moglismy kierowac sie do samolotu,poprzez podlaczony rekaw.
   Loty do Zimbabwe obslugiwane sa przez kilka lin lotniczych,Ja lecialam Kenya Airways ,samolot o wiele wiekszy niz poprzednie ktorymi lecialam, czekala mnie ponad 8h podroz wiec usadowilam sie wygodnie,wpierw wyjmujac z plecaka ksiazke i poduszke,a plecak wlozylam do schowka.Informacje o bezpieczenstwie,itp,ukazaly sie na ekranikach,umieszczonych w naglowkach siedzen.Zapielam pasy,i czekalam na ulubiony moment uniesienia sie w powietrze  :D        
 Kiedy poczulam nacisk cisnienia w uszach,w koncu dotarlo do mnie,gdzie lece ! :) i ze czekaja mnie wakacje zycia:)
   W czasie podrozy podano nam dwa posilki,napoje ile dusza zapragnie. W TV,umieszczonym w zaglowku siedzenia, obejrzalam film i posluchalam muzyki.Jako ze lecialam w nocy,po jakims czasie zasnelam,siedzenie obok mnie bylo wolne,wiec moglam ulozyc czasami nogi wyzej,i  nie cierpiec potem na bole miesni.
    Do Kenii dolecielismy ok 4.30,ich czasu,wyjscie z samolotu,ponowne sprawdzenie paszportow i podrecznego bagazu odbylo sie sprawnie i szybko.Mialam ok 2h wolnego wiec pospacerowalam po nieduzym lotnisku,chcac rozprostowac kosci.Po 6ej bylam juz w kolejnym,juz mniejszym samolocie,tych samych linii.Pomimo wczesniejszego stresu,podroz minela szybko i przyjemnie,pomimo ze spalam tylko 2h,czulam sie cudownie..Kiedy znalazlam sie w Harare(stolicy Zimbabwe) ,musialam ustawic sie w kolejce po wieze.W formie nalezy umiescic swoje dane,nr paszportu,swoj adres staly,i adres pod jakim bedzie sie miezkalo w czasie pobytu,powod przylotu,i na ile sie zostaje.Wiza turystyczna przydzielana jest na 3  miesiace,koszt na dzien dzisiejszy 30$.
   No i dotarlam,pieczatka podbita ,legalnie dotarlam i stanelam na ziemi Zimbabwe...a przede wszystkim po dlugiej przerwie moge byc znow z NIM <3




poniedziałek, 20 lipca 2015

12. ZMIANY..

       ..przeprowadzka do Leicester, tylko 25 mil od mojego ostatniego miejsca zamieszkania,a dla mnie również pewnym rodzajem podróży.Nowe miejsce,nowy dom..o ile mogę tak nazwać,w tylu  miejscach byłam przez ostatnie 5 lat. Tyle `domów` miałam,miejsc gdzie chciałąm znaleźć to właściwe, gdzie poczuje `to jest to`.
   W Anglii jest mi ciężko się odnaleźć,ciągle tęskniąc za rodziną i ojczyzną, nie jest łatwo, a jestem tu prawie dwa lata. Przyjeżdżając za pieniądzem, pracując w firmach, które nie odpowiadają moim możliwościom. Znalazłam kogoś z kim mogę dzielić każdy dzień, nową pracę, która daje mi wiele, w której czuję, że w końcu mam normalne zajęcie. 
   Pracuję w angielskiej firmie,zarabiam na siebie i pomagam ludziom, który uśmiech i `thank you` znaczy więcej niż funty. Pracując jako Care Assistant (pomoc osób starszych),człowiek zdaje sobie sprawę, jak życie jest kruche, jacy jesteśmy bezbronni i uzależnieni od drugiego człowieka, Miałam już wcześniej tego świadomość, ale teraz myślę o tym jeszcze częściej.
    Jedną z osób którym pomagałam jest pan pochodzący z Chin, mieszka z żoną w parterowym domu z niedużym ogrodem, Mieszkają w obcym kraju,prawie nie znając języka, mogą liczyć na dobre warunki i pomoc. Za każdym razem, kiedy przychodzimy, zastajemy go siedzącego na fotelu i oglądającego chińską telewizję ( nie może chodzić). Jego żona jest zawsze przy nim, wyciera mu cięknącą ślinę, gotuje i sprząta,a sama chodzi o kuli. My pomagamy przenieść go na przenośną toaletę (commode) ,umyć go i ubrać. Zakupy robi jego rodzina, która jak mniemam pomaga im finansowo. Czasem jesteśmy jedynymi, którzy ich odwiedzają.
    Inną  osobą której pomagałam to pani, która ma 94 lata,a wygląda na wiek swojego syna, który mieszka z nią i pomaga w codziennym życiu. Pacjentka miała udar,nie może chodzić, więc pomagamy jej w przeniesieniu jej do toalety, umyciu i ubraniu.Pani S. zawsze wita nas uśmiechem i zagaduje,a dla jej syna nasza wizyta jest małym odciążeniem i uniknięciem wstydliwych momentów.
   Choć nie pracuję długo w tym zawodzie, wiem że da mi ona dużo satysfakcji, zdobycia doświadczenia, możliwości poznania nowcyh ludzi, ich historii i ćwiczenie angielskiego. Poznaję również okoliczne małe miejscowości, gdyż pacjenci nie mieszkają w moim mieście,ale w niedużych miasteczkach,wsiach, gdzie można zobaczyć parterowe domki i piękne ogrody.
 Wprowadzając się do Leicester nie wiedziałam co mnie czeka.Jest to nowy początek, kolejny etap mojego życia i próba odnalezienia siebie. Mam nadzieję, że na dłuższy okres skończy się moje życie `na walizkach`(choć nie powiem lubiłam je). Od września zaczynam kolejny rok w collegu, co będzie też nową rzeczą dla mnie,nowi ludzie ,nowe miejsce. Zastanawiam się czy nie wziąść kolejnego kierunku, coś co pozwoli mi szybciej rozwinąć skrzydła i znaleźć stałą pracę








sobota, 7 czerwca 2014

10. WIOSENNIE W KUCHNI

      Myślę , że każdy miał takie dni,gdy wypada coś przygotować jakiś posiłek, ale się nie chce,bo np. tylko dla siebie( więcej wysiłku niż wychodzi na talerzu) , albo gorąco za oknem, a trzeba coś zjeść by mieć siły. Dziś właśnie mam taki dzień.. Nie mogłam się za nic konkretnie zabrać. Jak już zaczełam to wyszło mi kilka wiosennych smakołyków, na cały dzień i nie tylko.
        Zaczynając od śniadania, myślę prostym i szybkim pomysłem jest pasta jajeczna. Wstarczy ugotować pare jaj na twardo, po ostudzeniu i obraniu, należy utrzeć/ugnieść/zmiksować całe jajka. Dodałam sól, jogurt ( można majonez) , i wg znanego przepisu wypada pokrojony szczypiorek,ja niestety nie posiadam..i gotowe...
                      

Jako ciekawostkę dodam, że Anglicy mają kręćka na punkcie jajek i wszystkiego z nimi zwiazane. Jajka na wszystkie sposoby, ciasta/ciastka w skład którego wchodzą jajka, kanapki z jajkiem i bekonem,pasty jajeczne itp., ale także i akcesoria : szatkownice,jajko-tostery, foremki do omletów, barwniki spożywcze, i timery. Właśnie ten ostatni sobie zakupiłam, dla sprawdzenia, kształtem przypomina przecięte na pół jajko, wg instrukcji należy wsadzić je do garnuszka z jajkami w wodzie. W miarę gotowania, głowny kolor zmniejsza powierzchnie, tym samym zaznaczając czy jest nadal surowe, miękkie czy już twarde. Anglicy bywają leniwi,i oszczędzają,nie muszą pilnować zegarka ;)



      

      

  Jako dodatek do obiadu zrobiłam lekką i sytą sałatkę,idealną na ciepłe dni. Składniki znane każdemu : mix zieleni, pomidor , mozarella, oliwki , przyprawy ( oregano , majeranek, zioła prowansalskie). Trzeba do mix zieleni dodać, obrane i pokrojone pomidory, mozarelli nie musi być duży kawałek, pokroić wg własnego uznania, i oliwki, pod reką miałam akurat nadziewane papryką, przez co sałatka nie jest mdła. Wymieszać by było kolorowo, dodać przyprawy, szczyptę tego, szczyptę tamtego. Pomieszać i odstawić na min. 20 min by przyprawy wsiąkły.


  a na deser proszę Państwa, owoce którę zawsze będą mi się kojarzyć z Polską,a także z wakacjami z rodziną w Słowacji. Mix truskawek i jagód z jogurtem i brązowym cukrem. Tego chyba nie muszę rozpisywać. Cudowny smak,nie tylko przez wspomnienia.
                     



BON APPETIT!!!